Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KGW Mórka. O lokalnych tradycjach świątecznych rozmawiamy z Kołem Gospodyń Wiejskich

Bartosz Klimczuk
O lokalnych tradycjach świątecznych rozmawiamy z Kołem Gospodyń Wiejskich w Mórce
O lokalnych tradycjach świątecznych rozmawiamy z Kołem Gospodyń Wiejskich w Mórce Bartosz Klimczuk
KGW Mórka. Nie ma chyba aktywności, której wspólnie nie robiłyby członkinie Koła Gospodyń Wiejskich w Mórce. Panie nie tylko przygotowują najróżniejsze ozdoby, wymieniają się przepisami i razem pieką czy gotują, ale także śpiewają w chórze autorskie przyśpiewki. Pandemia trochę im skrzydła podcięła, ale nie załamują się i już nie mogą się doczekać kolejnych wspólnych działań.

KGW Mórka. O potrawach i tradycjach świątecznych z Kołem Gospodyń Wiejskich w Mórce

Tygodnik Śremski goszczony jest w domu Jolanty Mądrej, przewodniczącej Koła Gospodyń Wiejskich w Mórce. Na spotkaniu obecna była również Anna Wojciechowska - członkini koła i kopalnia wiedzy o tym, jak niegdyś w regionie obchodziło się Boże Narodzenie.

Na chwilę obecną w ramach Koła działają 42 panie. Trzeba jednak wspomnieć, że Koło Gospodyń Wiejskich w Mórce funkcjonowało już chociażby w latach 70., gdy było jeszcze częścią lokalnego kółka rolniczego. Na ten moment wśród członkiń są panie niespełna trzydziestoletnie, ale także te, które skończyły 80 lat - mówi Jolanta Mądra.

Ozdoby świąteczne łączące tradycje z nowoczesnością

W salonie panie prezentują swoje rękodzieło, całe oczywiście związane ze zbliżającymi się świętami. Ozdób i wszelakich wyrobów jest tak dużo, że nie mieszczą się one na stole i część trzeba położyć również na podłodze.

Widzimy tutaj przekrój tego, co najczęściej robimy - serwety, które same haftujemy, ręcznie robione stroiki, ozdobne słoiki na owoce i słodycze, haftowane obrazy, wianki, kartki świąteczne, aniołki, bałwanki, czy skrzaciki ze skarpetek - wymienia Anna Wojciechowska.

Panie bardzo chętnie robią także różnorakie ozdoby na choinkę. W oczy rzucają się między innymi kolorowe bombki wykonane z cekinów. Wśród prezentowanych dekoracji znajduje się także mała choinka zrobiona z płatków kosmetycznych.

Teraz, gdy wszystko można znaleźć w internecie, młodsze członkinie koła szukają tam różnych inspiracji. Znalezione nowinki łączymy z naszymi tradycyjnymi elementami i wychodzą dzięki temu naprawdę ładne i fajne ozdoby - przyznaje Jolanta Mądra.

Młodsze panie chętnie korzystają z dobrodziejstw technologii, jednak nie zapominają też o tym, czego mogą się nauczyć od nieco starszych koleżanek. Ostatnio wyraziły nawet chęć pobrania szybkiego kursu szycia na szydełku i drutach.

Tworzymy naprawdę zgarną grupę. Przed pandemią odwiedzałyśmy siebie wzajemnie i zawsze pamiętamy o rocznicach ślubu czy okrągłych urodzinach. Tradycją w naszym KGW jest to, że w ramach tych okazji obdarowujemy siebie nawzajem różnymi starociami. Pani przewodnicząca na przykład na 25-lecie ślubu dostała trzy telewizory... - wyznaje Anna Wojciechowska.

Podłaźniczka zamiast choinki

Anna Wojciechowska chętnie dzieli się z redakcją wspomnieniami na temat świąt Bożego Narodzenia w czasach, kiedy była jeszcze małą dziewczynką.

Na wsi wtedy nie każdego było stać na ładnie ubraną choinkę. Jako formę zamiennika przy suficie często wieszano podłaźniczkę, czyli sosnową lub jodłową gałąź. Umieszczano na niej między innymi orzechy, pierniczki, rajskie jabłuszka, czy ozdoby wykonane ze słomy i bibułki. Pamiętam jak dziś, jak babcia pozwoliła mi kupić tzw. "złoto" i pomalować orzechy, aby się ładnie błyszczały. Śmierdziało to potem niesamowicie, ale efekt był, jaki sobie wymarzyłam - opowiada Anna Wojciechowska.

Członkini KGW Mórka w swoim rodzinnym domu miała tak choinkę, jak i podłaźniczkę. Jako dekorację na jedno i drugie wieszano czasami także papierki od cukierków, które wtedy na wsi bardzo rzadko się jadło, albo ozdoby wykonane z opłatka, oczywiście nie tego święconego. Anna Wojciechowska przed przejściem na emeryturę pracowała z dziećmi w przedszkolu, gdzie również chętnie ze swoimi podopiecznymi wykonywała zawieszki z opłatka.

Dzieci czekały na święta już po letnich wakacjach

Na święta Bożego Narodzenia dzieci z utęsknieniem wyczekiwały już od końca letnich wakacji. Wspomnę w tym miejscu, że ozdoby świąteczne robiło się już od listopada, a nie na ostatni moment. Słodyczy i ciast nie jadło się tak często jak obecnie, piekło się również od święta. We wsi tylko jedna pani miała piec chlebowy. Przed świętami schodziło się do niej 10 kobiet z produktami na ciasta i zaczynało się ugniatanie, ucieranie i mielenie, wszystko oczywiście ręcznie - wspomina członkini KGW Mórka.

Na pierwszy ogień do pieca szły ciasta "ciężkie". Później dopiero zabierano się za torty. Gdy mała wtedy Anna Wojciechowska budziła się rano, wypieki były już gotowe i zabierano je do domu.

Pani Gwiazdor i kolczasta akacja

Nasz wielkopolski Gwiazdor przynosił we Wigilię prezenty tylko dla dzieci. Pamiętam, że gdy byłam dziewczynką, we wsi przebierała się za niego pewna kobieta, która dzierżyła w ręce kolczastą gałąź akacji. Strasznie się bałam tego konaru i schowałam się pod łóżko. Na nic były tłumaczenia pani Gwiazdor, że ma dla mnie wózek dla lalki. Za bardzo przestraszyłam się tych kolców - wspomina Anna Wojciechowska.

Gdy członkini KGW Mórka była nastolatką, unikało się młodzieńców zgrywających Gwiazdorów, którzy chętnie trzymanymi w rękach gałęziami smagali dziewczęta po nogach.

Wspominałam, że Gwiazdor przynosił prezenty tylko dla dzieci. Ja jednak zawsze starałam się przyoszczędzić pieniądze, aby coś swojej rodzinie kupić. Czasami robiłam też jakąś ozdobę - mówi Anna Wojciechowska.

Jeśli chodzi o same prezenty, to pani Anna pamięta na przykład, że dostała łóżeczko dla lalek wykonane z szyny kolejowej, czy wspomniany już drewniany wózek dla lalek. Stwierdza również, że jedną pomarańczę dostawała dwa razy do roku - na Wielkanoc i święta Bożego Narodzenia właśnie.

Wspaniałym Gwiazdorem był śp. Gieniu Hojak. Zawsze o każdym dziecku we wsi coś wiedział i mógł powiedzieć - wspomina Anna Wojciechowska.

Po Wigilii kolędy i przez śniegi na pasterkę

W domu rodzinnym pani Anny po Wigilii wszyscy podchodzili do rozgrzanego pieca kaflowego i śpiewali kolędy.

Teraz pamięta się w porywach dwie zwrotki każdej kolędy, a moja babcia śpiewała po dziesięć, jedenaście - mówi członkini Koła Gospodyń Wiejskich.

Koło godziny 22.00 cała rodzina pani Anny wybierała się do kościoła w Dalewie na pasterkę. Trzeba było wyjść z dużym zapasem czasu, ponieważ wszystkie drogi były ośnieżone, a rzadko kto jechał wtedy saniami. O samochodzie w ogóle nie można mówić - był tylko jeden na całą wieś.

Zupa z suszonych owoców, śledź i dużo ciast

U nas w domu na stół wigilijny na początku trafiała zupa z suszonych owoców, której nie znosiłam. Potem dopiero pojawiła się zupa rybna. Oprócz tego był wielki, słony śledź w śmietanie podawany razem z głową, ziemniaki w mundurkach i bardzo dużo ciast. Taka ilość wypieków wynikała z tego, że na wsi sporo osób miało własne jajka, mąkę i mleko, a co z tym związane także masło i śmietanę. Aby przygotować rybę trzeba było ją kupić, a w ciasta finansowo się mało inwestowało - kwituje Anna Wojciechowska.

O lokalnych tradycjach świątecznych rozmawiamy z Kołem Gospodyń Wiejskich w Mórce

KGW Mórka. O lokalnych tradycjach świątecznych rozmawiamy z ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na srem.naszemiasto.pl Nasze Miasto