Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odwiedziliśmy wyjątkowe miejsce, gdzie można odnaleźć... szczęście

Dominika Górna
Dominika Górna
Odwiedziliśmy wyjątkowe miejsce, gdzie można odnaleźć... szczęście
Odwiedziliśmy wyjątkowe miejsce, gdzie można odnaleźć... szczęście fot. Dominika Górna
Właśnie mija rok odkąd osoby bezdomne z okolic Śremu znów na chwilę straciły dach nad głową. I bardzo dobrze się stało, bowiem otrzymały szansę na zupełnie nowe życie. Jak ją wykorzystały? To będzie słodko-gorzka historia...

W lipcu 2019 roku zapadła ostateczna decyzja, by zburzyć budynek w Nochowie. Od wielu lat przebywały tam osoby bezdomne, które rzeczywiście nie miały gdzie się podziać. Byli też jednak mężczyźni zmagający się z poważną chorobą alkoholową. Mieszkańcy Nochowa przez długi czas narzekali na trudne sąsiedztwo.

- Ponad sześć lat szukaliśmy nowego miejsca na stworzenie schroniska dla bezdomnych mężczyzn. Przez wszystkie te lata nie udało nam się wspólnie z władzami gminy i powiatu wypracować porozumienia w tej sprawie. Dlatego zdecydowaliśmy się postawić zupełnie nowy budynek w miejscu starego schroniska. Jest to teren należący do fundacji. Jednak dziś, nauczeni błędami z przeszłości, pragniemy stworzyć osobom bezdomnym zupełnie inne miejsce. Takie, w którym będą czuć się bezpieczni, gdzie nie będzie alkoholu - wyjaśnia Hieronim Bartkowiak, prezes Fundacji na Rzecz Rewaloryzacji Miasta Śrem, która sprawuje pieczę nad schroniskiem dla bezdomnych oraz jego mieszkańcami.

Równo rok temu również mężczyźni ze schroniska w Nochowie zostali pozbawieni dachu nad głową. - Długo szukaliśmy dla nich odpowiedniego miejsca. Niestety nie udało nam się znaleźć dla nich bezpiecznego miejsca. Dlatego też zdecydowaliśmy się wprowadzić ich do budynku schroniska dla bezdomnych kobiet przy ul. Dutkiewicza w Śremie. Mieliśmy sporo obaw, ale okazuje się, że to była najlepsza decyzja! - dodaje prezes fundacji.

W lipcu 2019 roku do schroniska dla bezdomnych kobiet wprowadzili się panowie. - Dosłownie przeprowadzili się w samej bieliźnie. Tutaj otrzymali nowe ubrania, środki czystości, świeże pościele i nowe łóżka - dodaje kierownik schroniska.

- Obawialiśmy się, że mogą pojawić się problemy między kobietami i mężczyznami. Panowie zajęli pierwsze piętro, panie drugie. Jednak bardzo szybko nowi lokatorzy zaskarbili sobie sympatię pań. Nowa sytuacja bardzo dobrze wpłynęła na obie strony. Teraz świetnie się dogadują i są dla siebie ogromnym wsparciem. Również w sytuacjach kryzysowych. A takich na terenie schroniska, tak jak w każdym domu, nie brakuje - wyjaśniają pracownicy schroniska.

W budynku przy ul. Dutkiewicza nie ma mowy o alkoholu. Mieszkańcy są codziennie poddawani kontroli alkomatem. - Oczywiście nie wszyscy mają problem z alkoholem. Bezdomność ma różne oblicza. Odrobiliśmy również lekcję z Nochowa. Tutaj nie ma mowy o przyjmowaniu osób pod wpływem alkoholu. Dla takich osób drzwi są zamknięte. Ta sama sytuacja również będzie dotyczyć nowej placówki w Nochowie - wyjaśnia Anna Sobieraj z Fundacji na Rzecz Rewaloryzacji Miasta Śrem.

Pracownik fundacji przyznaje, że do mieszkańców schroniska przylgnęła łatka żuli. - Trudno nam dziś wytłumaczyć, że mieszkańcy schroniska to nie są bezdomni, którzy śpią na ławce w parku i podpalają pustostany. To są osoby, które nie mają domu, często nie mają rodziny. Ich życie nie jest usłane różami. Oczywiście są również alkoholicy, ale trzeźwi, którzy podjęli leczenie i chcą zacząć nowe życie. A my ich w tym wspieramy - dodaje pani Ania.

Czy zawsze udaje im się pomóc? - Niestety wiele osób bezdomnych, mimo naszej pomocy, wybrała alkohol i ulicę. Czasem serce pęka, bo to są dobrzy ludzie, ale nie możemy ich przygarnąć. Takie są zasady - wyjaśniają pracownicy schroniska.

Są jednak historie z happy endem. Obecnie w schronisku przy ulicy Dutkiewicza w Śremie przebywa 29 osób. Jest 8 kobiet oraz 21 mężczyzn, w różnym wieku, z różnymi historiami. Nam udało się porozmawiać zaledwie z garstką z nich. Dlaczego? Bowiem podczas naszej wizyty w schronisku większość mieszkańców była w... pracy. - To naturalne, że nasi mieszkańcy podejmują pracę. Najczęściej zaczynają w Centrum Integracji Społecznej (CIS), ale później otrzymują normalne zatrudnienie u lokalnych przedsiębiorców. To naturalny krok ku wychodzeniu z bezdomności. Nikt tu nikogo nie głaszcze. Mieszkańcy schroniska nie są otoczeni nadmierną opieką. Wręcz przeciwnie. Robimy wszystko, by jak najszybciej się usamodzielnili - tłumaczy koordynator osób bezdomnych.

Jednym z kroków ku lepszej przyszłości jest udział w warsztatach CIS. Kilka dni temu uczestnicy warsztatów oraz mieszkańcy schroniska przy ul. Dutkiewicza zasadzili 300 sadzonek żywotnika zachodniego. Drzewka te już wkrótce zasadzą wokół nowego schroniska w Nochowie. Kolejne sadzonki będą już na sprzedaż. - Warsztaty cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i wszyscy chętnie współpracowali. Nabyliśmy nowe umiejętności, a poprzez wspólną pracę zbudowaliśmy poczucie jedności - podkreśla instruktor zawodu Julia Biernacka.

I właśnie poczucie wspólnoty jest bardzo ważne dla mieszkańców schroniska. Budynek przy ul. Dutkiewicza to teraz ich dom. Różne koleje losu sprawiły, że tutaj trafili. Bardzo często w życiu towarzyszył im alkohol. Dziś jednak uczą się na nowo żyć. W schronisku spotkaliśmy pana Marka, który właśnie wrócił ze szpitala. Ma za sobą ciężką operację ortopedyczną. Na jego twarzy można jednak dostrzec cień uśmiechu. Wie, że w schronisku będzie miał opiekę. - To jak dar od pana Boga - mówi.

W sąsiednim pokoju spotykamy pana Stefana. Od roku jest trzeźwy i poznaje świat na nowo. Zbyszek z kolei chętnie opowiada nam o swoich ulubionych wędrówkach. Przyznaje też, że kocha żużel i chciałby jeszcze kiedyś kibicować na stadionie.

Piętro wyżej wita nas roześmiana Kasia. Na pierwszy rzut oka zupełnie nie przypomina osoby bezdomnej. Jest taka radosna i pogodna. Kilka dni temu z dalekiej podróży wrócił jej narzeczony. Już planują wspólną przyszłość. - We wrześniu, najdalej w październiku idziemy na swoje - zapewnia Kasia.

Obok w pokoju mieszka pani Iwona. To kobieta, której los nie oszczędził. Pani Iwona straciła dziecko, najbliższą rodzinę i dach nad głową. Dziś jednak coraz wyżej podnosi głowę do góry. W schronisku poznała partnera. Oni również, już za kilka miesięcy, planują wspólnie zamieszkać w wynajętym mieszkaniu. - Będzie ślub - śmieje się pani Iwonka.

Na koniec spotykam panią Stanisławę, przez wszystkich pieszczotliwe nazywaną babcią Stasią. To jedna z najstarszych mieszkanek schroniska. Niedawno współmieszkańcy urządzili jej huczne 70-te urodziny. Był tort i prezenty. Jak trafiła do schroniska? - Mój mąż zaciągnął kredyty. Szybko umarł, a mnie pozostało je spłacać. Musiałam sprzedać mieszkanie i zamieszkać w schronisku - opowiada babcia Stasia.

Takich historii jest wiele. Każda inna. Każda z goryczką w tle. Jest jednak promyk nadziei... Każdy z mieszkańców podjął decyzję, że chce zmienić swoje życie. - Każdy człowiek zasługuje na kolejną szansę - podsumowuje Hieronim Bartkowiak.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na srem.naszemiasto.pl Nasze Miasto