Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pasje Śremian: Ewelina Stasińska odbierała porody w sercu Czarnego Lądu [ZDJĘCIA]

Bartosz Klimczuk
Ewelina Stasińska odbierała porody w sercu Czarnego Lądu
Ewelina Stasińska odbierała porody w sercu Czarnego Lądu archiwum prywatne
Brak zaufania do białego człowieka wśród miejscowych, trudne warunki pracy, różnice kulturowe nie do zaakceptowania przez mieszkańców Europy - to tylko niektóre z problemów z jakimi musiała zmierzyć się Ewelina podczas pracy w Afryce.

Rozmówczyni „TŚ” bez ogródek przyznała, że trudno jest jej odpowiedzieć na pytanie dlaczego jako ścieżkę swojej edukacji wybrała akurat położnictwo. Po chwili namysłu stwierdziła jednak, że do medycyny zawsze ją ciągnęło i pewnie ten aspekt okazał się najbardziej decydujący. Wtedy nie przypuszczała jeszcze, jak bardzo ta decyzja wpłynie na jej dalsze życie.

-Mimo iż studia były bardzo wymagające, chciałam robić coś więcej. Czasu na jednoczesną naukę i rozpoczęcie nowej aktywności nie można było jednak pogodzić, więc chciałam te dwie sfery jakoś połączyć - opowiadała Ewelina Stasińska. W ten właśnie sposób trafiła do Fundacji Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio”.

- Początkowo nie wiedziałam czy w ogóle się do tego nadaję. Wyjeżdżanie studentów na misje medyczne nie było wtedy w Poznaniu tak popularne jak teraz. Szczególnie, że Fundacja szukała głównie lekarzy. Uznałam jednak że spróbuję - mówiła położna.

Jak się okazało, Redemptoris Missio przyjęło ją z otwartymi ramionami. Nie oznaczało to jednak, że mogła w tym samym momencie myśleć już o pakowaniu walizek i podróży mającej na celu niesienie pomocy mieszkańcom Afryki. Na taki wyjazd trzeba było sobie najpierw zasłużyć.

-Studenci jeśli chcą wyjechać na misję medyczną muszą najpierw trochę w Fundacji popracować. W moim przypadku trwało to około dwa lata. A pracy było naprawdę dużo! Od pakowania paczek, przez segregowanie opatrunków na sprawdzaniu leków kończąc - wymieniała Ewelina Stasińska.

Długo wyczekiwany przez naszą rozmówczynię moment nadszedł w 2013 roku. Pierwszym afrykańskim państwem w jakim mogła się sprawdzić była Etiopia.

- Pierwsze misje medyczne są zwykle dosyć krótkie, mniej wymagające od innych i zwykle wysyła się na nie dwójkę wolontariuszy - tłumaczyła położna. Mimo iż był to dla Eweliny pierwszy wyjazd, do dziś najczęściej właśnie ten konkretny wspomina.

- To była jedna z „najdzikszych” misji. Najmniej można było spotkać misjonarzy czy wolontariuszy. Pracowałam tam w przychodni, gdzie dziennie przyjmowaliśmy około 300 pacjentów. Naszym głównym zdaniem było jednak otwarcie tam porodówki - opowiadała Ewelina Stasińska.

Jak się potem okazało, zdania niestety nie udało się zrealizować. Mimo iż wszystko było prawie dopięte już na ostatni guzik, w ostatnim niemalże momencie etiopski rząd nie wyraził zgody na otwarcie porodówki. Misja zakończyła się niepowodzeniem. Nie zniechęciło to jednak Eweliny i myślała już o następnej misji.

- Kolejny raz do Afryki wyjechałam w 2014 roku. Tym razem była to Kenia i aż na 9 miesięcy. Po tym czasie wróciłam na chwilę do Polski i znów wróciłam do Kenii na trzy miesiące - wyliczała położna. Będąc tam rozmówczyni „TŚ” miała okazję przemieścić się także do Zambii gdzie pracowała trzy miesiące i do Tanzanii na około 3 tygodnie.

- We wszystkich krajach w jakich miałam okazję przebywać, kobiety rodzą w bardzo podobnych warunkach. Poród najczęściej odbywa się w domu ze względu na brak dostępu do opieki medycznej. Kobiety, szczególnie w porze deszczowej, nie mają jak dojechać do szpitala - wspominała Ewelina Stasińska.

Ze względów kulturowych nie ma możliwości, aby mężczyzna uczestniczył w porodzie. Jego zadaniem jest wyłącznie przyprowadzenie kobiety na porodówkę lub inne do tego celu przeznaczone miejsce. Przy narodzinach dziecka pomagają zaś kobiety, w szczególności matki, babcie lub wioskowej akuszerki.

- Rola tych ostatnich wcale nie jest dla mnie jednoznaczna. Bardzo dobrą pracę wykonują te, które wcześniej zostały wyszkolone przez personel medyczny. Ich w ten sposób zdobyte doświadczenie jest bezcenne, szczególnie gdy dotarcie do placówki medycznej jest niemożliwe - mówiła położna.

Medal ma także drugą stronę: niektóre akuszerki, szczególnie te mające kontakty z szamanami, potrafiły wyrządzić kobietom wielką krzywdę. Za ich poleceniem przyjmowały niekiedy mieszankę ziół, których właściwości mogły doprowadzić nawet do tragedii. Co jednak ciekawe, działania szamanów również nie można ocenić jednoznacznie.

- Kiedy ich pomoc opierała się na ziołolecznictwie, to potrafili często pomóc cierpiącym na różne dolegliwości osobom. Gorzej jeśli w ich działania wkradała się magia. Trzeba mieć również na uwadze, że potrafili przyuczać akuszerki do przeprowadzania zabiegów aborcji - tłumaczyła Ewelina Stasińska.

Niesienie pomocy mieszkańcom Afryki było trudne także z innych powodów. Biały człowiek, który przybył na Czarny Ląd określany był językiem miejscowych jako "muzungu" lub "ferendżi" i trzeba mieć na uwadze, że nie była to zbyt pozytywna łatka.

- Sporo trzeba się napocić, aby u miejscowych uzyskać kredyt zaufania. Przede wszystkim nie należy zachowywać się jak turysta. Traktować Afrykanów na równi i chętnie korzystać z każdego zaproszenia np. do ich domu. Gdy zaczynasz mówić choć w niewielkim stopniu w ich rdzennym języku to połowa sukcesu - mówiła położna.

Wsłuchując się w relacje Eweliny można odnieść wrażenie, że misjonarz powinien wykazywać się niekiedy nerwami ze stali. Zimą krew trzeba było zachować nie tylko kiedy podczas porodu nie udało się matki lub dziecka uratować. Mimo iż prawo zabrania kontaktów seksualnych z dziećmi, w niektórych regionach panuje na to zjawisko społeczne przyzwolenie.

- Dla mnie było nie do pojęcia, że można w ten sposób krzywdzić dzieci. Gdy przyprowadzano do nas dziewczynkę z krwawieniem i obrażeniami rzucałam się na osobę za to odpowiedzialną. Miejscowi tłumaczyli mi, że mężczyźni mają swoje potrzeby, które muszą realizować. Dla nie jest to nie do zaakceptowania - przyznawała Ewelina Stasińska.

Położna w rozmowie z „TŚ” zapewniała, że to nie koniec jej przygody z Czarnym Lądem. Chętnie znów tam pojedzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na srem.naszemiasto.pl Nasze Miasto