Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śremski fryzjer, który kocha muzykę. Poznajcie bliżej Denisa Woźniaka. Opowiedział nam m.in. o swojej filozofii życiowej

Maciej Tomaszewski
Śremski fryzjer, który kocha muzykę. Poznajcie bliżej Denisa Woźniaka. Opowiedział nam m.in. o swojej filozofii życiowej
Śremski fryzjer, który kocha muzykę. Poznajcie bliżej Denisa Woźniaka. Opowiedział nam m.in. o swojej filozofii życiowej arch. prywatne Denis Woźniak
Myślę, że śremianie coraz częściej dbają o swoje włosy - stwierdza w rozmowie z nami Denis Woźniak, fryzjer, śremianin i artysta. Rozmawiamy o tym, jak wygląda praca na planie polskich seriali i teledysków, jak pisanie piosenek do szuflady nabrało nowego znaczenia w czasie pandemii oraz o tym, jakie tatuaże kojarzą się Denisowi z więzieniem. Denis jest zawodowym fryzjerem, autorem tekstów piosenek i aktorem-amatorem, ale z bogatym CV. Wiele lat przepracował w Poznaniu, gdzie posiadał własny zakład fryzjerski. Jest jedną z bardziej wyrazistych osobowości na śremskim podwórku. Dziś mówi nam szczerze, jak wygląda jego działalność jako człowieka wielu pasji i zainteresowań.

Maciej Tomaszewski: Ilu osobom w życiu zrobiłeś fryzurę?

Denis Woźniak: O, matko! Teraz mnie zagiąłeś! Ja w zawodzie pracuję już osiem lat. Bardzo długo prowadziłem własną działalność – w Poznaniu. Fryzur zrobiłem w całej swojej dotychczasowej karierze bardzo dużo. Chyba nie jestem w stanie tego zliczyć.

MT: Tysiące?

DW: Myślę, że grube tysiące.

MT: Lubisz swoją pracę?

DW: Zawsze miałem duże parcie na stylizację kobiet. Lubię im serwować jakieś większe metamorfozy: od zmiany kształtu włosów, przez dobór pielęgnacji, po odpowiednią koloryzację. Największą przyjemność sprawiają mi różne niestandardowe barwy: róże, niebieskie, fiolety…

MT: Co myślisz o ekstrawaganckich fryzurach? Irokezy, dredy?

DW: Myślę, że fryzurą wyrażamy siebie. Jak ktoś jest osobą odważną, może wyskoczyć sobie w niebieskim irokezie i to jest jak najbardziej OK. Natomiast czasami jest też tak, że za ekstrawagancką fryzurą potrafimy skrywać naszą, np. nieśmiałą naturę.

MT: Rozmawiasz ze swoimi klientami? Czujesz się trochę jak spowiednik?

DW: Zdecydowanie tak! Albo jak psycholog! Do mnie nie przychodzą osoby, które chcą się wyciszyć. Rozmawiam z moimi klient(k)ami non-stop, przegadujemy całą wizytę. Nie robię tak – jak większość fryzjerów – że w czasie, gdy pani siedzi z farbą, ja zajmuję się już czymś innym. To jest czas dla niej, ja jestem wtedy dla niej. Może mnie zapytać wtedy o pielęgnację włosów, możemy pogadać o pogodzie.

Wiele moich klientek ma do mnie ogromne zaufanie. Niektóre w ogóle nie patrzą w lustro, dopóki nie skończę. Lubią, gdy je zaskoczę. W tym czasie dużo rozmawiamy. Relacja fryzjer – klient potrafi być nieco intymna.

MT: Czy śremianie dbają o swoje włosy?

DW: Mam takie zboczenie zawodowe, że bardzo zwracam uwagę na fryzury. Myślę, że śremianie coraz częściej dbają o swoje włosy. Ostatnio zauważyłem, że w Śremie powstało bardzo dużo salonów barberskich. I wcale nie jest tak, jak kilka lat temu, że wchodzisz z ulicy, płacisz piętnaście złotych i gotowe. Ceny poszybowały w górę, a na wolne terminy musisz poczekać nawet kilkanaście dni. Wiem od moich koleżanek i kolegów po fachu, że w śremskich szkołach jest coraz więcej uczniów na kierunkach fryzjerskich. Jest popyt, jest podaż.

MT: Jaka jest twoja filozofia życiowa?

DW: [zastanowienie] Lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się nie spróbowało. Myślę, że to jest moje motto, którym staram się w życiu kierować. Ale też nie planuję niczego naprzód, bo rzeczywistość pisze różne scenariusze. Żyję tu i teraz. Korzystam z tego, co mam w danym momencie.

MT: Co stanowi twoją inspirację w tworzeniu muzyki?

DW: Na poważnie zacząłem pisać teksty piosenek całkiem niedawno. Oczywiście tworzyłem od lat, ale były to tylko materiały „do szuflady”. Nie myślałem nigdy, że ujrzą światło dzienne. Na początku wyglądało to tak, że zaczynałem pisać o jednym, a kończyłem na zupełnie czymś innym. Stwierdziłem, że pisanie tekstów to nie jest jednak moja bajka.

Sytuacja zmieniła się, gdy w czasie pandemii siedziałem długi czas w odosobnieniu (na izolacji). Nie miałem wyjścia. Byłem skazany sam na siebie. Zacząłem sobie coś „dzióbać” i właśnie wtedy zrodziło się sporo moich tekstów. Część z nich uważam za udaną, część nie.

A co jest moją inspiracją…? Staram się pisać albo na podstawie doświadczeń życiowych albo na podstawie tego, co obserwuję. Na przykład moja piosenka pt. „Nadzieja” powstała w

reakcji na życiową sytuację mojej byłej menadżerki. Miała chorobę nowotworową, z której się wyleczyła. Na podstawie jej historii powstał również film. Pamiętam, że zrobił na mnie mocne wrażenie. Po obejrzeniu siedziałem do piątej nad ranem i myślałem. Wtedy stworzyłem tekst „Nadziei”.

MT: Nie boisz się, że kiedyś od twoich muzycznych sukcesów woda sodowa uderzy ci do głowy?

DW: Zastanawiałem się nad tym parę razy. [pauza] I nie. Myślę, że nie. Jednak zawód fryzjera to jest coś, co będę wykonywał do końca życia. A dzisiaj mam świadomość, że nawet gdyby udało mi się, daj Boże, osiągnąć sukces na jakąś większą skalę i stać się szeroko rozpoznawalnym, byłoby to tylko sezonowe. Byłbym przez rok, może dwa – na tapecie, a potem ktoś inny stałby się sławny, coś innego stałoby się modne. Dlatego myślę, że nie grozi mi sodówa. Chcę budować karierę, ale nie za wszelką cenę.

MT: Która z twoich piosenek jest najważniejsza?

DW: [zastanowienie] Myślę, że „Życiorys”. Jest to właściwie moja pierwsza samodzielna piosenka. Najważniejszy jej przekaz to taki, żeby się nie poddawać.

[fragment – przyp. red.] Gdy marzenia wchodzą w życie, poddać się nie dam bez walki, życie wiecznie płata figle, ciągła jazda bez trzymanki To, że w tobie wielka siła znasz już od małego szczyla, ci co w ciebie nie chcą wierzyć, to się nie nazwa przyjaźń.

Trzeba starać się pomagać, gdy w potrzebie dany człowiek, to, co widać gołym okiem, czasem spędza mi sen z powiek, nie zastąpią ci pieniądze uśmiechu ani zdrowia, materialne sprawy warte tyle co papiery z kosza

Pozostałe piosenki też są dla mnie ważne. Wydałem na przykład jeden utwór z Julią Jaroszewską, pt. „Lans Bans”. To była fajna przygoda i w ogóle super zabawa; jest fajny, kolorowy, ekspresyjny teledysk, dużo wyświetleń…, ale jest to typowo piosenka na imprezę. Natomiast chyba dojrzałem do tego, żeby trafiać do mniejszej liczby odbiorców, ale takich, którzy się z tym utożsamią i którzy odnajdą się w danym tekście. Bujanie się do nutki też jest fajne i potrzebne, ale dla mnie dobra piosenka jest jak dobry film. Musi być początek, musi być zakończenie i puenta z konkretnym znaczeniem.

MT: Jaki jest twój najbardziej intymny tatuaż?

DW: Każdy ma dla mnie spore znaczenie. Najważniejsze są dla mnie moje tatuaże, a mam ich dużo, przedstawiające ptaki/skrzydła. Dla mnie osobiście jest to symbol wolności. Dla innych pewnie może znaczyć coś innego. Jaskółki na przykład dla niektórych znaczą więzienie. Nie, nie siedziałem w więzieniu [śmiech] i nie planuję się tam wybrać! Natomiast duże znaczenie ma dla mnie również wytatuowany na moim ciele mikrofon. Zrobiłem go sobie jeszcze przed osiemnastką. Przypomina mi, że muzyka ciągle jest blisko mnie.

MT: Przeglądałem twoje profile w social mediach. Lubisz wyzywające zdjęcia. Lubisz prowokować? Jak Śrem reaguje na twoją aktywność na Facebooku albo na Instagramie?

DW: Gdy mieszkałem w Poznaniu, bo od niedawna znów jestem w Śremie, spotykałem się z dużą otwartością na moje zdjęcia. W dużym mieście zupełnie inaczej tętni życie. Wiadomo, że zawsze znajdzie się parę osób, które obczają mój profil i stwierdzą: „kretyn”, ale jednak w Poznaniu jest większa tolerancja na różnego rodzaju „inność”, niż w Śremie. W naszym mieście najchętniej by mnie zawinęli w kaftan. Brakuje nam otwartości i dystansu. Gdyby każdy zajął się swoim życiem, byłoby super. Śremianie tymczasem lubią żyć życiem innych. Ale mój menadżer powiedział mi kiedyś pewne zdanie, które zapamiętałem do dzisiaj: jeśli ludzie mówią o twoim życiu, to jest ono na tyle ciekawe, że chcą o nim mówić. Doszedłem do wniosku, że dopóki mówią, jest dobrze. Zacznę się martwić, jak przestaną mówić.

A jeśli chodzi o moje zdjęcia, faktycznie zdarzają mi się wyzywające sesje. A zdarzały mi się różne: i bardziej eleganckie i bardziej odważne. Ale na przykład mój Instagram jest dla mnie swego rodzaju pamiętnikiem. Na pewno docenię, gdy za X lat będę mógł na podstawie opublikowanych tam kiedyś zdjęć odtworzyć różne moje metamorfozy.

MT: Nie odpowiedziałeś. Lubisz prowokować?

DW: Tak. Show-biznes jest stworzony w taki sposób, że trzeba prowokować. Nie wiem, czy widziałeś w Internecie projekt z dosyć znaną panią – Izabelą Kisio Skorupą? Myślę, że młode pokolenie zna ją z wielu memów. Nagrałem z nią piosenkę pt. „Sex i kasa” (ponad sto tysięcy wyświetleń – myślę, że jest to duży sukces), a w teledysku zagrałem jej kochanka. W innym klipie też grałem podobną postać, chociaż sceny były dużo bardziej… [pauza] konkretne i prowokujące. Ale właśnie na tym polega ta branża. Małymi wyskokami można dotrzeć do większej liczby ludzi i więcej zdziałać.

MT: Jesteś często podrywany w Śremie?

DW: Rzadko w ogóle wychodzę na miasto. Szczerze mówiąc, nie wiem, jakie w Śremie są kluby albo puby. Wolę pod tym względem Poznań. Chociaż nasze piękne miasto idzie bardzo

do przodu, to jednak po godzinie 20:00 mam wrażenie, że na ulicach robi się pusto. Śrem jest oczywiście fajny, spokojny, stanowi dla mnie swego rodzaju odskocznię, odpoczywam tu. Prawda jest jednak taka, że większość młodych osób ucieka do większych miast. Ja też wolę życie w biegu. Dwa dni w Śremie raz na jakiś czas w zupełności mi wystarczają. Ostatnio rozważam właśnie przeprowadzkę do Warszawy, gdzie dostałem dobrą ofertę pracy albo z powrotem do Poznania. Poznań dlatego, że czuję się tam już jak u siebie, jestem rozpoznawalny na rynku fryzjerskim, mam zbudowaną bazę klientów. W Warszawie zaczynałbym trochę od zera, ale podobno wyzwania są dobre, więc niczego nie wykluczam.

MT: Byłbyś dobrym politykiem! Znów nie odpowiedziałeś mi na pytanie!

DW: [śmiech] Czy jestem często podrywany? Ja tego nie odczuwam. Nie wiem nawet, jak się podrywa w dzisiejszych czasach. Mam wrażenie, że nikt już nie podrywa na ulicy, w jakichś codziennych sytuacjach. Do tego służą chyba już tylko imprezy, Instagram działa jak Tinder. Nie zdarzają się chyba już sytuacje, jak w filmach: wypada ci chusteczka, ktoś ją podnosi i bum! – miłość od pierwszego wejrzenia. Szkoda! Ludzie boją się odezwać, zagadać.

MT: W ilu serialach wystąpiłeś?

DW: Nie liczę już w ogóle statystowania. Odpuściłem je sobie lata temu, bo zwyczajnie mi się nie opłacało. Bycie statystą mnie nie rozwija. Każdy może nim zostać. Za to epizodycznej roli nie proponuje się byle komu, do tego potrzebne są już umiejętności. Mój pierwszy występ tego typu to był serial „19+” [polski serial paradokumentalno-fabularny emitowany na antenie TVN – przyp. red.]. Do tego „Sprawiedliwi – Wydział Kryminalny” [polski serial kryminalno-fabularny emitowany na antenie TV4 – przyp. red.], „Lombard. Życie pod zastaw” [polski paradokument fabularny, emitowany na antenie TV Puls – przyp. red.]… Gdzie ja jeszcze grałem? [zastanowienie] Później to już były bardziej programy.

Wystąpiłem w „Rozmowach w toku”, później był „Apetyt na sławę”. Kolejne są aktualnie w trakcie realizacji.

Raz zagrałem nawet krótką rolę we wspólnym filmie z Mirosławem Zbrojewiczem!

MT: A w ilu teledyskach wystąpiłeś?

DW: Niech no policzę… [pauza] Myślę, że około sześciu.

MT: Jak wspominasz pracę na planach tego typu produkcji?

DW: To jest super przygoda, świetne doświadczenie! Zwłaszcza jak pracuje się ze zgraną ekipą. Aczkolwiek wcale nie jest to łatwa praca. Czasem trzeba pracować w trudnych warunkach atmosferycznych, robić wiele dubli. Kiedyś wydawało mi się, że praca z kamerą jest bardzo łatwa. Dziś wiem, że taka nie jest.

MT: O czym marzysz?

DW: Mam bardzo dużo marzeń. Staram się je wszystkie realizować. Największym jest chyba zrobienie kariery w Polsce (chociaż, jeśli trafi się coś w innym kraju, jestem jak najbardziej otwarty!). Chciałbym, żeby powstała „moja-moja” płyta, wyłącznie z moimi tekstami. A szczyt mojej kariery, żeby trwał maksymalnie dwa lata. Sława jest fajna, ale zdaję sobie sprawę z tego, że pozbawia cię całej prywatności. Zawsze jesteś na świeczniku; dokąd idziesz, jak wyglądasz, z kim się spotykasz… Dlatego mówię: dosłownie rok albo dwa intensywnej kariery, a potem powrót do normalnego życia, prowadzenia salonu fryzjerskiego, why not?

MT: Co chciałbyś powiedzieć na koniec ludziom, którzy przeczytają ten wywiad?

DW: Żebyśmy non-stop szli do przodu. Zamiast krytykować innych skupiajmy się na sobie. Wspierajmy się wzajemnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na srem.naszemiasto.pl Nasze Miasto