Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

HUG ME MUM - Tu powstali, tu chcieliby grać

Eliza Mączka
Muzycy przyznają, że ostatnimi czasy to właśnie koncerty przeważały nad próbami. Właśnie niedawno wrócili z trasy koncertowej
Muzycy przyznają, że ostatnimi czasy to właśnie koncerty przeważały nad próbami. Właśnie niedawno wrócili z trasy koncertowej fot. hug me mum
Hug Me Mum, śremska kapela grająca mieszankę grunge`u, rocka i metalu właśnie wróciła z trasy koncertowej. A ta była na tyle intensywna, że Kidd, Młodzieży, Pampyrrr...y, Ramirez i Sagal muszą teraz trochę odpocząć, by nabrać sił nie tylko do koncertowania, ale i do dalszej pracy nad nową płytą.

Jeszcze pod koniec ubiegłego roku rozmawialiśmy o powstawaniu ich drugiego dziecka, tymczasem jesteśmy świadkami narodzin kolejnego. – Zanim jeszcze wyszła poprzednia płyta, w maju ruszyliśmy już z nowym materiałem – mówi Kidd, wokalista zespołu. – To już nie mini album, ale 12 kawałków, z których wiele zadziwi naszych słuchaczy. Bo jedne są jakby na nas trochę za mocne, inne znowu zaś za spokojne – dodaje. Kiedy sami będziemy mogli to ocenić?

– Ostrożności nigdy nie za wiele, dlatego mówimy, że płyta ukaże się w przyszłym roku – śmieje się Pampyrrr...y, basista. Ale lwią część materiału mają zrobioną. Hug Me Mum podkreślają, że cała praca nad płytą przebiega bez niczyjej pomocy. – I w razie czego nie będziemy mieli na kogo zwalić – śmieje się wokalista. Ta sugestia tyczy się poprzedniego krążka, który z kilku powodów zajął im zbyt wiele czasu. W tej chwili muzycy zrobili sobie krótki urlop nie tylko od grania, ale i od samych siebie. Bo podobno zespół jest jak rodzina, a jak wiadomo i od tej trzeba czasem odpocząć.

Chcąc znaleźć ojca tej rodziny, a więc kogoś, kto panowałby nad niesforną gromadą, usłyszałam, że takim „batem” jest na pewno Pampyrrr...y. – Czasem trudno nam się zebrać i dogadać – opowiada Kidd. – Daniel jest jak guru. Każdy takiego Niemca powinien mieć – dodaje. – Nie obrażę się za to określenie, ale z kolei Kidd jest osobą, z której słowem liczymy się chyba najbardziej. Możemy siedzieć 2 miesiące nad jakimś kawałkiem myśląc, że jest super, ale przychodzi Kidd i go zmienia, a my na to przystajemy – tłumaczy Daniel. – Sugeruję, a nie zmieniam – śmieje się wokalista. – Każdy ma inną wizję i gra swoje, a ja jako koleś, który stoi między nimi słyszę, że coś nie wychodzi – dodaje.

Większość wie, że Hug Me Mum nie jest też jedynym zespołem Kidda. Obecnie gra w trzech bandach. – Nieustannie słyszę, żebym się przydał bardziej, niż jestem, a ja wtedy tłumaczę, że mają nie stawiać na ilość czasu tylko robotę, którą wykonuję – śmieje się śremianin. Poza tym, Kidd nie faworyzuje któregoś z zespołów. – Każdy z nich gra inną muzykę. W pewnym sensie dla każdej grupy jestem innym kolesiem – mówi muzyk.

Ostatnimi czasy Hug Me Mum więcej koncertują, a mniej ćwiczą, co według nich nie jest do końca dobre. – Wiadomo, że to nie są te czasy, kiedy miało się 17 lat i można było grać bez końca – mówi Kidd. W końcu nie są już dzieciakami z garażu. Czy jednak wszyscy to zauważyli?

Kidd sądzi, że nie, a chcąc przybliżyć temat, cofa się do Śremu z lat dziewięćdziesiątych. – Wówczas mieliśmy tutaj wiele dobrych bandów – opowiada wokalista Hug Me Mum. – Później nastąpił taki krach na śremskiej scenie – dodaje. Po paru latach Śrem znowu odżył muzyką, a nawet otrzymał miano kolebki grunge`u w Polsce. – Jest punkowa Mrówka, Zakręt grający delikatniej, californijsko-punkowe The Merss, grunge`owo-stoner`owe K=I=W=I, Kapstel, Ego Lego i oczywiście The Corners. Śrem powinien być z nich dumny i wspierać ich – dodaje. Dla przykładu Kidd wspomina, jak z K=I=W=I pojechali na eliminacje do Woodstocku. Tam spotkali Materię, czyli trzech chłopaków, którzy przyjechali starym, rozklekotanym busem. Za co? Za pieniądze od ośrodka kultury i miasta. – Oni byli ze Szczecinka, skąd podobno wszyscy uciekają. A tymczasem słysząc ich muzykę i to, jak wielkie mają wsparcie w urzędach, stwierdzam, że Szczecinek to musi być jednak fajne miejsce – mówi Kidd.

Podobno w Śremie nie tylko oni, ale także inne zespoły traktuje się jak dzieciaki. Każdy band chętnie zagra na swojej scenie, ale są granice. – I tu nie chodzi o pieniądze, ale jak to wszystko wygląda od kuchni. Każą ci przynieść własne wzmacniacze i grać w samo południe do, że tak powiem brzydko, bab z wózkami i budek z hot-dogami. Wieczorem są już znane zespoły za kupę kasy – denerwuje się Kidd. – Nam nie zwracają czasem nawet za paliwo. Dostajemy talon na bułkę i kiełbasę, dowiadując się przez przypadek, że inny śremski zespół, ulubieniec organizatora, też potrafi zgarnąć niezłą kasę – dodaje.

– Kiedyś usłyszałem, że dobrze nam idzie i może będziemy mieli zaszczyt zagrać w Szczecinie w klubie Kontrasty. Ale my już tam graliśmy – zaznacza Pampyrrr...y. – Wiele śremskich kapel coś osiągnęło, ale mało kto to w ogóle zauważa. Za to grając w małym Nochowie czujemy się docenieni – dodaje. Tyle, że oni są dumni ze Śremu, dlatego czekają, aż w końcu także i Śrem będzie dumny z nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na srem.naszemiasto.pl Nasze Miasto