Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PRL w Śremie: proza życia w dekadzie Gierka

Bartosz Klimczuk
PRL w Śremie: proza życia w dekadzie Gierka

Stołówki pracownicze oferowały tanie posiłki nawet w czasie recesji, kiedy na półkach sklepowych brakowało towarów
PRL w Śremie: proza życia w dekadzie Gierka Stołówki pracownicze oferowały tanie posiłki nawet w czasie recesji, kiedy na półkach sklepowych brakowało towarów fot. arch.
W poprzednim artykule dotyczącym okresu PRL w Śremie prezentowaliśmy wspomnienia mieszkańców naszego miasta związane w dużej mierze z nadziejami jakie budził wybór Edwarda Gierka na I sekretarza PZPR. Jako, że większość śremian bardziej interesowały kwestie lokalne niż ogólnopolska polityka, nie brakowało żywych wypowiedzi na temat ówczesnego I sekretarza powiatu - Mariana Dominiczaka. Zabrakło jednak miejsca na przedstawienie kobiecego punktu widzenia, a mieszkanki naszego miasta potrafią mieć równie ciekawe obserwacje dotyczące życia w latach 70. XX wieku.

Pani Sylwia, ówczesna pracownica kiosku ruchu w Śremie, miała o nowym I sekretarzu KC PZPR mieszane uczucia.

Gierek inteligencją nie grzeszył, ale wydawało mi się, że wiedział, że ludziom należy zapewnić względny dobrobyt. Sądzę, że zasadę „Socjalizm tak, wypaczenia nie” starał się wprowadzać w życie. Pamiętam jakim uwielbieniem darzyły go moje koleżanki. Uważały go za wspaniałego mężczyznę - także jeśli chodzi o zewnętrzność. Ja podchodziłam do tego z dużo większą rezerwą.

W podobnym tonie wypowiadała się także o Marianie Dominiczaku.- Sekretarz Dominiczak dbał o Śrem. Był twardym, nieustępliwym człowiekiem. Kiedy w latach siedemdziesiątych pracowałam w kiosku ruchu, Dominiczak często przychodził do mnie z krzykiem, że Trybuna Ludu się nie sprzedaje. Aby zaoszczędzić sobie kłopotu, zaczęłam ją potem chować pod ladą. W Śremie za urzędowania Dominiczaka usunięto wszystkie płotki, które ogradzały domy przy ulicy Mickiewicza. Nie rozumiem czemu kazał je zlikwidować. Były ładne i zadbane. Potem się tłumaczył, że musiał to zrobić, ponieważ samochody nie miały jak dojeżdżać do odlewni - wspominała.

Większość śremianek, które dobrze pamiętają dekadę Gierka, w przeciwieństwie do panów niechętnie wypowiadają się na tematy polityczne związane z tamtymi czasami. Ich obserwacje najczęściej dotyczą ciekawych wycinków z ówczesnego życia codziennego. Kiedy jednak dopytuje się o reakcje na zmiany w kierownictwie PZPR, dominuje przeświadczenie, że głośne mówienie, czy nawet zbytnie rozmyślanie o kwestiach politycznych, może przynieść tylko kłopoty.
- Kiedyś nie chciało się ludziom tak „politykować” jak dziś. Osoby, które urodziły się przed lub w trakcie wojny nie chciały rozmawiać o polityce. A już szczególnie w pracy. Kiedy Gierek został I sekretarzem wszyscy chcieli wierzyć, że będzie lepiej. Komentarze w późnych latach siedemdziesiątych były raczej pokątne. Każdy wtedy trochę pod nosem narzekał. Ludzie nie chcieli się bawić w „wielką politykę” - mówiła pani Celina, pracująca w latach 70. jako krawcowa. Zapytana, czy pogarszająca się z roku na rok sytuacja ekonomiczna kraju, a co z tym związane, także warunki materialne Polaków, nie skłaniały jej i najbliższych do jakiejkolwiek formy sprzeciwu, odpowiedziała. - Nasze pokolenie myślało w ten sposób, że bunt przyniesie tylko większą biedę. Nie chcieliśmy, aby nasz zakład pracy zbiedniał. Byliśmy świadomi, że ówczesny ustrój polityczno-gospodarczy był niewydolny, więc po co się interesować politykę? Lepiej było nie okazywać było takiego zainteresowania. Tylko spokój buduje. Jeśli już ktokolwiek cokolwiek złego powiedział, to bardziej za Związek Radziecki niż na polską władzę ludową. Moje koleżanki wtedy śmiały się, że Rosja przysyła nam śnieg, a mi im węgiel. Były to żarty nie bez pokrycia - większość produkcji naszego zakładu trafiała do Związku Radzieckiego. Dla nas, szeregowych pracowników, powinna być to tajemnica, ale moja znajoma odpowiedzialna była za kierowanie tych transportów.

Śrem w tamtych czasach bardzo się zmienił i to nie ulega żadnej wątpliwości. Budowa odlewni żeliwa i osiedla mieszkaniowego dla jej pracowników całkowicie zmieniła wygląd naszego miasta. Dla większości było to zjawisko zauważalne i bardzo pozytywne, szczególnie dla przyjezdnych. - Na początku lat sześćdziesiątych, jak przyjechałem tutaj pociągiem z Czempinia, to myślałem, że to jest jakaś wieś. Nie było tutaj nic - mówił pan Zdzisław, pracownik odlewni. W krytyce miasta przed 1970 rokiem nie był odosobniony. - Już za mojego dzieciństwa, w 1953 roku miałem okazję oglądać Śrem. Pamiętam jak wyglądała ulica Mickiewicza, poogradzana drewnianymi płotami z powyłamywanymi sztachetami. Teraz jest to elegancka ulica - powiedział pan Franciszek, również pracownik odlewni.

Jeśli chodzi o życie codzienne w naszym mieście, to opierając się wyłącznie na wspomnieniach śremian, pierwsza połowa dekady lat 70. mogła napawać optymizmem, szczególnie jeśli chodzi o kwestie materialne.
- Nie przypominam także sobie, abym szczególnie wtedy stał w kolejce sklepowej za jakimś towarem. Poza tym, w stołówkach pracowniczych można było sobie kupić tanie i dobre jedzenie - mówił pan Zdzisław. Stołówki pracownicze bardzo często są przywoływane z pamięci mieszkańców naszego miasta - szczególnie byłych pracowników odlewni. Według tych informacji, zawsze dobrze zaopatrzone w produkty spożywcze, oferowały tanie obiady nawet w okresach zapaści gospodarczej. W przypadku braku dostępu do takiej placówki gastronomicznej, śremianie radzili sobie w inny sposób. - W tamtym czasie było w mieście jeszcze dużo „chłoporobotników”, którzy posiadali na boku jakąś kurkę czy świnkę - oni tym bardziej nie odczuwali żadnych kłopotów żywieniowych - kontynuował pan Zdzisław.

W 1975 roku, kiedy pierwsze oznaki kryzysu ekonomicznego były już widoczne, część śremian zmieniała pracę na taką, która pozwoli im się zabezpieczyć. Przykładem może tutaj służyć pracownica Śremskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Terenowego, która w połowie dekady przeniosła się do Stacji Hodowli Roślin Ogrodniczych w Nochowie. - Lepiej pracowało mi się w Nochowie - skwitowała jednoznacznie. - Tam był duży fundusz premiowy, ekwiwalenty na ziemniaki, na mleko, wiele innych przywilejów. Ludzie dostawali tam służbowe mieszkania w gratisie za pracę. Za wszelkie remonty też się nie ponosiło kosztów. Zarobki nie były wysokie, ale do człowieka przemawiały inne profity. Do zakładu pracy nawet nas ze Śremu dowozili - opowiadała z przejęciem „Tygodnikowi Śremskiemu”.

PRL w Śremie: proza życia w dekadzie Gierka

Jeżeli mają Państwo propozycje interesujących tematów dotyczących historii Śremu i regionu - zachęcamy do kontaktu. Chętnie napiszemy o losach waszych rodzin, o interesujących wydarzeniach sprzed lat, zbadamy przeszłość opuszczonych budynków. Można się z nami skontaktować za pośrednictwem poczty elektronicznej pod adresem [email protected], telefonicznie 61 283 07 25 lub osobiście przychodząc do naszej redakcji w Śremie: Grunwaldzka 1 (biurowiec przy nowym targowisku)

Coraz więcej osób używa ebooków

Źródło: AIP

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na srem.naszemiasto.pl Nasze Miasto